MODLITWA FARYZEUSZA I CELNIKA

Oto historia przypowieści: „Dwaj mężczyźni poszli do świątyni, aby się modlić: jeden był faryzeuszem, a drugi celnikiem”. Obaj wzywają Boga, który zamieszkał w świątyni w Jerozolimie.

Faryzeusz przyszedł do świątyni, aby się modlić, ale trudno nawet nazwać „modlitwą” słowa faryzeusza. Ale dlaczego? Przecież był w świątyni, zwracał się do Pana Boga, dziękował Mu. Tak, to prawda. Ale ten faryzeusz uważał się za lepszego od innych ludzi. Uważał, że wszystko dobrze zrobił i robi. Uważał, że już jest taki doskonały, że nie ma po co prosić Pana Boga o pomoc i nie ma też za co przepraszać Pana Boga. Był zadowolony z siebie i gardził innymi. Z tego powodu faryzeusz w swym dziękczynieniu wymienił grzechy innych, od których czuł się zwolniony: „To złodzieje, niesprawiedliwi, cudzołożnicy”, nie mówiąc już o celniku, który jest z nim w świątyni …

Celnik był człowiekiem, którego praca czyniła, że pogardzali nim wszyscy. On nie przyszedł do świątyni się chwalić, tylko przeprosić za zło, które robił. „Zatrzymuje się na odległość”, „Nie ośmiela się nawet wznieść oczu ku niebu”, ale utrzymuje je nisko. Jego słowa były bardzo krótkie: „Boże, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”. Prosił Boga, aby nadal okazywał mu miłosierdzie, które bardzo potrzebuje.

Pan Jezu; powiedział, że celnik, nie faryzeusz odszedł usprawiedliwiony, odszedł wysłuchany.

My też tak czasem myślimy jak ten faryzeusz: Przecież ja chodzę na religię, chodzę co niedzielę do kościoła, a nawet zajdę czasem na nabożeństwo majowe czy różańcowe, zachowuję przykazania Boże. Ja jestem w porządku, nie tak jak ci inni ludzie, których znam.

Pan Jezus powiedział, że tak nie można. Bo chociaż staram się być do­bry, to jednak czasem mi się nie udaje, czasem nie słucham Pana Boga. Ja też jestem grzesznikiem i mam za co przepraszać.