ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA

Kościół obchodzi w I niedzielę po Wielkanocy. Obecnie jest nazywane Niedzielą Miłosierdzia.

Ustanowił je dla całego Kościoła papież Jan Paweł II w dniu kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej 30 kwietnia 2000 r.

O ustanowienie tego święta prosił sam Jezus Chrystus w 1931 r., gdy przekazywał Faustynie swą wolę co do powstania obrazu.

I dał obietnice związane z nim. Pan Jezus tak powiedział św. Siostrze Faustynie o tym dniu:

Wybór pierwszej niedzieli po Wielkanocy na Święto Miłosierdzia ma swój głęboki sens, który wskazuje na ścisły związek, jaki istnieje pomiędzy wielkanocną tajemnicą Odkupienia, a tajemnicą miłosierdzia Bożego. Ten związek podkreśla jeszcze nowenna z Koronki do Miłosierdzia Bożego, poprzedzająca to święto, która rozpoczyna się w Wielki Piątek.

Święto jest nie tylko dniem szczególnego uwielbienia Boga w tajemnicy miłosierdzia, ale czasem łaski dla wszystkich ludzi.

Kim była św. Faustyna, która powiedziała Jezusowi: „Chcę cię kochać tak, jak żadna ludzka dusza nie kochała Cię wcześniej”.

Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 roku jako trzecie z dziesięciorga dzieci w rodzinie Marianny i Stanisława Kowalskich, rolników ze wsi Głogowiec k. Łęczycy. Na chrzcie, który odbył się w kościele parafialnym w Świnicach Warckich otrzymała imię Helena. Była skryta, wszystko chowała w swym sercu. Nigdy się nie wychwalała. Dbała o ołtarzyk w izbie. Stały tam pasyjka i dwie figurki z porcelany: Pana Jezusa i Matki Bożej, które ojciec przywiózł z Częstochowy. Te figurki bardzo Helenka kochała. Od najmłodszych lat miała pociąg do opowiadania o świętych, o pielgrzymach, pustelnikach jedzących tylko korzonki i miód leśny. Bardzo dbała o to, aby wszyscy z rodziny dopełnili swego obowiązku wysłuchania Mszy świętej w niedzielę. Chętna była do każdej roboty, nigdy nikomu nic nie odmówiła. Miała litość dla zwierząt i litościwa była dla wszystkich. Jej edukacja szkolna obejmowała zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej; było to spowodowane trudną sytuacją materialną rodziny.
Od siódmego roku życia czuła się powołana do powołania zakonnego, ale rodzice zniechęcali ją, ponieważ nie było ich stać na posag, czyli pieniądze i garderobę, których potrzebowała kobieta wchodząca w życie zakonne. Dlatego próbowała zagłuszyć głos powołania, zaczęła prowadzić życie świeckie, starając się dostosować do świata.
Jako szesnastoletnia dziewczyna opuściła dom rodzinny i podejmowała prace służebne, związane z prowadzeniem domu. Pracowała w Aleksandrowie Łódzkim i w Łodzi. Rzuciła się w światowe maniery, chodząc z siostrą na tańce i wykorzystując zarobione na niańczeniu pieniądze na zakup modnych ubrań.

Jak wyglądała? Wzrost trochę wyższy niż średni. Ryżawa szatynka o cerze typowej dla osób rudych, mocno w okresie wiosny i lata piegowatej, do tego stopnia, że nawet tęczówka jej oczu koloru szarozielonego miała żółte plamki. Źrenice oczu najczęściej mocno rozszerzone. Twarz pociągła, rysy regularne, usta dosyć szerokie, ale proporcjonalne. Uśmiechem swym zwykle akcentowała swój wewnętrzny stan radosny. Ruchy miała spokojne, godne.

Życie Heleny zmieniło się dramatycznie, gdy w wieku dziewiętnastu lat zobaczyła wizję biczowanego, cierpiącego Chrystusa podczas zabawy tanecznej w Łodzi, na którą została zaproszona z siostrą. Chrystus upomniał się o Helenę, nie pozwolił zapomnieć o wezwaniu, zwrócił się do niej tymi słowami: „Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz?” Pod pretekstem bólu głowy opuściła zabawę i poszła za Tym, który ją powołał. W katedrze pw. Św. Stanisława Kostki w Łodzi, gdy modliła się przed Najświętszym Sakramentem. usłyszał te słowa: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru”. Następnego dnia pojechała do Warszawy, zostawiając wszystko za sobą, mając ze sobą tylko to, co miała na sobie. Po przyjeździe do Warszawy rozmawiała z księdzem, który wysłał ją do rodziny Lipszyców. Podczas pobytu u tej rodziny, kilka klasztorów odmówiło jej przyjęcia. Biedna Heleny była dla niej najgorszą przeszkodą. Klasztory wymagały wyprawki, by zabezpieczyć się przed przyjmowaniem osób bez powołania, uciekających przed biedą. Pracowała przez rok jako pomoc domowa, aby zebrać wszystkie pieniądze na wyprawkę do wstąpienia do klasztoru. Wzorowo wywiązywała się z powierzonych prac, wykonywała je z wielkim zaangażowaniem i dokładnością. Wokół niej panował zawsze porządek i harmonia. Szybko wzbudziła zaufanie chlebodawców, którzy traktowali ją jak członka rodziny. Pomimo wielu zajęć nie zaniedbywała życia religijnego. Wręcz przeciwnie, było ono dla niej źródłem wewnętrznej siły w wierności powołaniu.
Mając prawie dwadzieścia lat, 1 sierpnia 1925 r., Helena Kowalska wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie, przy ul. Żytniej. Na początku 1926 r. została posłana do nowicjatu w Krakowie, aby dokończyć swój postulat, a 30 kwietnia przyjęła habit zakonny jako nowicjuszka. W Zgromadzeniu otrzymała imię – siostra Maria Faustyna.  Siostra Faustyna była miłą towarzyszką w czasie nowicjatu, a jej zachowanie w modlitwie wzbudziło w innych nowicjuszach wielki szacunek dla Majestatu Bożego. Bardzo zyskiwała z bliska, miała miły uśmiech, sympatyczny wyraz twarzy, dużo prostoty, szczerości i rozsądku w wyrażaniu się. Nowicjat odbyła w Krakowie i tam złożyła pierwsze śluby, a po pięciu latach, wieczyste śluby zakonne: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Przerzucano ją do różnych domów zakonnych. Najdłużej pracowała w Krakowie, Wilnie i Płocku.

Faustyna była zakonnicą tzw. drugiego chóru, czyli uboższej grupy sióstr, do którego należały siostry bez posagu oraz bez wykształcenia i które pracowały fizycznie. Była kucharką, ogrodniczką, pracowała w sklepie piekarniczym, pod koniec życia, gdy była już słaba – siedziała na furcie. Bardzo ciężko pracowała. Gotowała nie tylko dla sióstr, ale także dla wychowanek zgromadzenia. W zakładach, które prowadziły siostry, bywało ich po kilkadziesiąt. Od strony zewnętrznej jej życie zakonne przedstawiało się dość szaro i niepozornie. Bez względu na to, czy zajmowała się gotowaniem, pracami ogrodniczymi, czy też otwieraniem drzwi, siostra Faustyna była zawsze wesoła, skromna i pracowita. W ciągu dnia na modlitwę nie miała wiele czasu. Początkowo było to powodem jej niezadowolenia i rozczarowania. Chciała nawet wystąpić ze zgromadzenia. Na wyraźne polecenie Jezusa została w nim i nauczyła się modlić oraz jednoczyć z Bogiem w czasie pracy, w czasie wykonywania codziennych obowiązków. Szczególnie z wielkim entuzjazmem i pieczołowitością hodowała kwiaty, ciesząc się, że to wszystko do kapliczki dla Pana Jezusa. Na zewnątrz jej życie religijne wydawałoby się całkiem zwyczajne. Jednak wewnętrznie Pan zapraszał ją głębiej do swego planu odkupienia ludzkości poprzez przedziwne zjednoczenie z Nim. Siostra Faustyna zaczęła otrzymywać wizje Jezusa, który poprosił ją, by została Jego apostołem i „sekretarzem miłosierdzia”. W latach 1931-1938 miała serię objawień Jezusa. Wtajemniczony we wszystko był spowiednik ks. Michał Sopoćko, dzięki któremu Faustyna zaczęła spisywać swoje duchowe przeżycia. Zapisała objawienia i orędzia otrzymane od Pana Jezusa w swoim dzienniku. Zostawiła na piśmie w ponad 600-stronicowy dziennik. W nim wiernie dokumentowała wszystkie słowa Chrystusa i jego spotkania z Nim. Wolny czas poświęcała na robienie swoich notatek, z którymi się kryła. To właśnie pobudzało niejednokrotnie siostry do rozmaitych, mniej lub więcej złośliwych uwag, tym bardziej że to wiązało się z częstszym w tygodniu kontaktem ze spowiednikiem. O swych przeżyciach wewnętrznych nikomu nie mówiła oprócz spowiednikowi i przełożonym.
Na zewnątrz nic nie zdradzało jej niezwykle bogatego życia mistycznego. Gorliwie spełniała swe obowiązki, wiernie zachowywała wszystkie reguły zakonne, była skupiona i milcząca, a przy tym naturalna, pogodna, pełna życzliwej i miłości dla bliźnich.
Miała niemało upokorzeń od sióstr, ale jednak nigdy się nie użalała przed nikim, ale zawsze uśmiechnięta i spokojna, przepraszała, że nie dość była uważna, dokładna. Reagowała stanowczo na grzech, szczera do bólu. Zachęcała do gorliwości, posłuszeństwa, prawdomówności wobec przełożonych. Siostry często prosiły ją o modlitwę. Naturalność i prostota cechowała jej obcowanie zarówno z siostrami w zgromadzeniu, jak i z osobami obcymi. Nie było w niej żadnej sztuczności i teatralności, żadnej chęci zwracania na siebie uwagi. Przeciwnie, starała się w niczym nie wyróżniać od innych. Niepowodzenia znosiła spokojnie, z poddaniem się woli Bożej. Pragnęła świętości i chciała, żeby cały świat był święty. Była niby zwyczajna, ale taki duch się od niej udzielał, i zawsze była radosna.

Siostra Faustyna żyła ukrytym życiem ofiarnym, nieustannie łącząc swoje cierpienia z Męką Chrystusa i współdziałając z Jego planem zbawienia dusz. Jej życie wypełnione było niezwykłymi doświadczeniami, potrafiła zmysłowo postrzegać świat nadprzyrodzony, obdarzona była darami, takimi jak czytanie ludzkich dusz i proroctwo. W swojej pokorze nie postrzegała swoich darów jako źródła uświęcenia, ale raczej wypełnianie woli Bożej. Podczas szczególnej godziny adoracji Bóg objawił świętej Faustynie wszystko to, co musiała cierpieć: fałszywe oskarżenia, utratę dobrego imienia i wiele innych. Kiedy wizja się skończyła, zimny pot spływał po jej brwi. Jezus dał jej do zrozumienia, że nawet gdyby się na to nie zgodziła, to i tak będzie zbawiona, a On nie umniejszyłby Swoich łask i nadal utrzymywałby z nią intymną więź. Szczodrość Boża wcale by się nie zmniejszyła. Świadoma, że cała tajemnica zależała od niej, dobrowolnie zgodziła się na poświęcenie w pełnym wykorzystaniu swoich zdolności.

Pod koniec postulatu, Faustyna miała wizję czyśćca. W październiku 1936 r. siostrze Faustynie została pokazana w otchłani piekła z różnymi jego mękami, a na prośbę Jezusa zostawiła opis tego, co wolno jej było zobaczyć. W ten sposób Pan przygotował serce Faustyny, aby za jej wstawiennictwem wiele dusz zostało zbawionych. 27 listopada 1936 roku, kiedy słabość przywiodła ją do łóżka, miała wizję nieba. „Dziś byłam w niebie w duchu i widziałam jego nieporównywalne piękno i szczęście, które czeka nas po śmierci. Jak wszystkie stworzenia chwalą i dziękują Bogu bez przerwy…

W ostatnich latach życia wzmogły się dolegliwości organizmu: rozwinęła się gruźlica, która zaatakowała płuca i przewód pokarmowy. Z tego powodu dwukrotnie, po kilka miesięcy, przebywała na leczeniu w szpitalu. Siostry nic nie wiedziały o objawieniach s. Faustyny. Po jej śmierci nawet jej najbliższe siostry były zszokowane wielkimi cierpieniami i przeżyciami mistycznymi.

Po przejściu przez szkołę cierpienia przez większą część życia, zupełnie wyniszczona fizycznie i po długiej chorobie gruźliczej, ale w pełni dojrzała duchowo, mistycznie zjednoczona z Bogiem, zmarła w Krakowie−Łagiewnikach 5 października 1938 r. w opinii świętości, mając zaledwie 33 lata, w tym 13 lat życia zakonnego. Jego pogrzeb odbył się dwa dni później, w święto Matki Bożej Różańcowej, które w tym roku było pierwszym piątkiem miesiąca.

15 kwietnia 1978 r., Stolica Apostolska, po dokładnym zbadaniu niektórych oryginalnych dokumentów, zezwoliła na praktykowanie Nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.
Koronka siostry Faustyny była znana i rozpowszechniana, zwłaszcza w Wilnie i Krakowie, jeszcze za jej życia, chociaż nie wiedziano, kto jest autorem. Dopiero po jej śmierci, dowiedziały się o tym.

7 marca 1992 roku cnoty Siostry Faustyny zostały uznane za „heroiczne”, 21 grudnia 1992 roku za jej wstawiennictwo ogłoszono lekarstwo „cudowne”, a 18 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł II miał zaszczyt ogłosić Czcigodną Służebnicę Bożą, Siostrę Faustynę Kowalską, „Błogosławioną”.

Została wyniesiona na ołtarze przez Ojca Świętego Jana Pawła II 30 kwietnia 2000 roku, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego. Jest ona pierwszą świętą, która została kanonizowana w roku jubileuszowym 2000.

Faustyna została wybrana przez Jezusa, aby być Jego misjonarką potężnego orędzia o Bożym Miłosierdziu. Z Bożej woli wypełniła swe powołanie jako Apostołka Bożego Miłosierdzia. Przez nią Pan Jezus przekazał orędzie całej ludzkości, której nie chce karać, ale pragnie uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca.

Należy do najbardziej znanych i lubianych świętych oraz największych mistyków w historii Kościoła. Kult Bożego Miłosierdzia, którego była orędowniczką, rozwijał się stopniowo, ale spontanicznie. Już w czasie II wojny światowej podawano sobie z rąk do rąk modlitewniki z Orędziem do Bożego Miłosierdzia. Pierwsze, nieliczne pielgrzymki do Łagiewnik, gdzie zmarła i została pochowana, organizowano po wojnie.

Jej Orędzie o Bożym Miłosierdziu nadal szerzy się na całym świecie, prowadząc dusze do ufności w Jezusa i Jego miłość do nich.